Mam lat 26 i pół, całe dorosłe życie
spędziłam na nauce żeby móc wykonywać zawód radcy prawnego, ale gdybym
dostała list z Hogwartu olałabym to wszystko bez minuty zastanowienia.
|
Zaczęliśmy u mugoli |
Oglądałam
ostatnio zdjęcia z wycieczki do wytwórni Warner Brothers w Londynie,
które z resztą ilustrują tego posta. Już same te zdjęcia, a więc ledwie
namiastka świata wykreowanego tylko na potrzeby filmu poprawia mi humor.
A przecież tam nie ma ani magii, która pozwala przywołać do siebie
pilota bez wstawania, ani zamku, w którym mieści się sto czterdzieści
różnych (w tym ruchomych) schodów, ani magicznych stworzeń, ani sklepów z
tymi wszystkimi cudownymi rzeczami.
|
Ta komórka pod schodami to dosyć słynne miejsce. |
Ja
tak naprawdę nigdy nie rozumiałam ludzi, który przeczytali serię o
Harrym Potterze, ale nie pokochali go tak jak ja. Takich, którzy mogli
wytrzymać kilka miesięcy (lat?!) po premierze kolejnej części i jej nie
przeczytać.
|
Przed wyruszeniem do Hogwartu trzeba było oczywiście zakupić całe potrzebne wyposażenie. |
Mojego
męża ominął szał na Harry'ego. Nie czytał go jak był dzieckiem. A że
mamy taką tradycję, że czytamy książki na głos, zaproponowałam w którymś
momencie, żebyśmy może wzięli się za Harry'ego. Pierwsze dwie części
wciągnęły go o tyle o ile. To są po prostu dobre książki. Przy trzeciej
części trochę dokazywał na temat zmieniacza czasu, ale potem przepadł
całkowicie. Pod koniec ostatniej części czytaliśmy po 2 godziny
dziennie. I kompletnie nie mógł się oderwać, a ja razem z nim, mimo że
każdą część czytałam na pewno po kilkanaście razy. Łukasz miał wtedy 29
lat, z charakteru był (i jest) czepialskim cynikiem. Ale Harry go
oczarował, podobnie jak trzynastoletnią mnie.
|
W końcu dotarliśmy na właściwy peron! |
A
pamiętacie jakie kiedyś były kościelne kontrowersje wokół Harry'ego
Pottera? I nie mam tu na myśli księdza Natanka, ale ogólną linię. Z
perspektywy czasu wydają mi się one jeszcze bardziej niedorzeczne niż
wtedy. Bo drugiej takiej opowieści o wadze miłości, przyjaźni i dobra -
dla mnie - nie ma.
|
Podniecenie sięgało zenitu kiedy pojawili się dementorzy!! |
Uderzyłam
w patos, a przecież miałam pisać o samym świecie. O tym jak zawsze
chciałam się uczyć jak przenosić przedmioty różdżką tylko poprzez
wypowiedzenie kilku starannie dobranych słów, jak uwarzyć eliksir
rozweselający. Jak zawsze zastanawiałam się jak smakują i jak działają
musy-świstusy, kanarkowe kremówki i kwachy. Jak chciałam uzbierać
kolekcję 500 kart z czekoladowych żab (w tym 5 Dumbledorów). O tym jak
bardzo chciałam się udać do Zielarni nr 3, przelecieć się nad zamkiem na
miotle (chociażby na starym Meteorze!), zaplątać się w gobelin i
odnotować, że właśnie odkryłam nowe tajne przejście. Z jakim smakiem
czytałam opisy uczt w Hogwarcie, mimo że przecież nie podawało się tam
niczego aż tak magicznego. Zjadłabym nawet najbardziej podejrzaną
fasolkę wszystkich smaków Bertiego Botta. Byłam ciekawa, czy tiara
przydziału faktycznie przydzieliłaby mnie do Ravenclawu tak jak zawsze
sądziłam i czy mój patronus miałby kształt gryfonika brabanckiego.
|
Musieliśmy
uciekać z pociągu i dostać się do Hogwartu w inny sposób! Najpierw
próbowaliśmy dojechać starym samochodem Rona. Niestety działał średnio. |
|
W końcu przesiedliśmy się do motoru Hagrida/Syriusza. To był strzał w dziesiątkę! |
Harry,
Ron i Hermiona byli moimi przyjaciółmi, z którymi dorastałam*, ale JK
Rowling dała mi (i całemu mojemu pokoleniu) o wiele więcej. Dała nam
magiczny świat, do którego się tęskni, który zostaje na swoim miejscu
nawet kiedy po raz kolejny kończy się przygoda. Świat który
współistnieje koło naszego i jest przez to jakoś bardziej możliwy. I
choć całkowicie nierealny i przeczący wszelkim zasadom logiki - to
jednak tak jakoś ci się wydaje, że może jednak istnieje i wcale nie jest
tak odległy. Bo to zwyczajny świat, w którym je się kanapki i pudding,
tyle że do dźwięków zawodzenia Celestyny Warbeck, zamiast Violetty
Villas. A zamiast odkurzania, mama każe ci odgnomić ogród.
|
Już za chwileczkę, już za momencik...
|
I
strasznie się cieszę, że w tym roku znowu wokół świata Harry'ego dużo
się dzieje. Że powstał kolejny film, na który oczywiście nie mogę się
doczekać. Że już od sierpnia będę miała kolejny pretekst do odwiedzenia
Londynu, bo nie wyobrażam sobie, że mogłabym nie zobaczyć sztuki Harry Potter and the Cursed Child.
Że może cały szał zacznie się (choć w małej części) od nowa. Że może
przy tej okazji ktoś w administracji Hogwartu wykona wreszcie swoją
robotę i wyśle zaległe listy. Oczywiście wiem, że trzeba będzie to jakoś
sensownie zorganizować skoro będę się musiała przenieść z mężem, który -
liczę się z tym - może nie dostać listu, oraz z dzieckiem. Ale bądźmy
poważni, dali tam radę nauczać wilkołaka, więc sądzę, że nie będzie
chyba aż takiego problemu.
|
Wreszcie w Hogwarcie! |
|
Tutaj łakocie z uczty powitalnej. |
|
Pierwsze zajęcia. |
_________________
* - disclaimer: nigdy nie byłam no-lifem siedzącym w domu i rojącym sobie, że siedzi w banku, którego strzegą
smoki. Przeciwnie, w okresie nastoletnim mojego życia ciągle mnie
gdzieś nosiło i praktycznie cały czas spędzałam poza domem. Z innymi
przyjaciółmi Harry'ego. Ale nie tylko.
|
Wszystko bym czytała! |
|
Akurat piwo kremowe zawiodło. Miało być rozgrzewające. |