Nie przytłacza Was to czasem? Bo mnie bardzo. Filmów jest zbyt dużo. Dobrych filmów jest zbyt dużo. I mam w głowie taką myśl, że choćbym oglądała cały czas, to i tak nie dam rady. Bo są klasyki, na które trzeba wygospodarować czas, z jednej strony dlatego, że "wstyd nie widzieć", a z drugiej dlatego, że są po prostu dobre. Jest dużo filmów, które się już widziało (nawet i po kilka razy), ale bardzo się je lubi, więc chciałoby się je zobaczyć kolejny raz. I jest całe mnóstwo nowości, które dosłownie zalewają kina każdego dnia. I właśnie o tym chciałam dzisiaj napisać.
Źródło |
Od grudnia jestem szczęśliwą posiadaczką karty Unlimited Cinema City. Karta jest dla mnie źródłem radości, ale i cierpienia. Bo o ile łatwiej się wymówić, że nie idę do kina, bo drogie, bo czasu nie ma, bo przecież po co skoro w domu też można obejrzeć doskonały film. A nie chodząc do kina nie widzi się zapowiedzi kolejnych premier. Teraz ta pierwsza wymówka (w gruncie rzeczy najważniejsza) odpadła.
Lubię układać sobie rzeczy w głowie. Robić listy właśnie. Np.: listę filmów mających premierę w styczniu, które chciałabym obejrzeć. No więc, żeby odhaczać kolejne filmy na liście idę do kina. Odhaczam jeden film i podczas oglądania trailerów odkrywam od jednego do trzech kolejnych, takich, na które koniecznie muszę iść. Skreślam jeden, dopisuję dwa. I lista zaczyna pęcznieć. Psuje się. Jest stara lista i tworzy się nowa. Filmy z nowej kuszą bardziej, bo obrazy z zapowiedzi świeże, ale z drugiej strony stare już niedługo skończą wyświetlać. Jak ustalić kolejność, żeby zobaczyć wszystkie, a jak już stracić to coś mniej godnego uwagi?!
I tak nie widziałam np. filmu Creed - narodziny legendy (Creed). Mimo bardzo dobrych recenzji. Mimo szczerej i głębokiej sympatii do całej serii Rockym.
I tak jest zawsze. Bo nie jestem w stanie chodzić do kina więcej niż 6 razy w miesiącu. No nie jestem w stanie, choćbym nie wiem jak się starała.
Źródło |
A trailery kuszą, ojjj kuszą. Nawet słabe filmy mają dobre trailery. Więc jak siedzisz w tym kinie i już sobie myślisz, że fajnie, że w tym miesiącu chyba zdążysz zobaczyć wszystko co chciałaś, pojawia się pierwszy, drugi, trzeci zwiastun. I lista się burzy. A jeżeli masz jeszcze lekką obsesję na punkcie list tak jak ja, to pojawia się irytacja, że znów nie ogarniasz, a dopiero co ustawiłaś. Najgorzej jest zawsze na początku roku. Moja lista na luty, której wiem, że i tak nie zrealizuje kształtuje się następująco:
1. Deadpool
6. Jak to robią single (How to be single)
7. Pokój (Room)
8. Zwierzogród (Zootopia)
9. Ojcowie i córki (Fathers and Daughters)
10. Na granicy
11. Lobster (The Lobster) - film o Phoebe Buffay?
Część powyższych filmów widziałam, a kilku wiem, że już na pewno nie zobaczę. Bo to są tylko premiery z lutego. A zaraz będzie marzec i wejdzie 400 kolejnych must-watch. W sobotę byłam w kinie na dwóch filmach (Brooklyn oraz Ave Cezar!). A wyszłam z chęcią obejrzenia trzech (Lobster, Królowa Pustyni (Queen of the Desert) i Carol). Nie podoba mi się ta matematyka. I aż się boję iść na Deadpoola.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz